Opublikowane przez: www.bilandima.pl niedziela, 26 czerwca 2016


A jak przygotowania, koncert i spotkanie wyglądały z mojego punktu widzenia? Kurczę, o takich rzeczach nie da rady pisać krótko! :)


 

Listopad 2015 - Daria zarzuca pomysłem wyjazdu na koncert do Wilna. Kawałek na Litwę jest, ja dopiero co zaczęłam pracę i kasy nie za dużo. Gdyby koncert był w Polsce - nawet bym się nie zastanawiała, a tak...? Jakiś czas się zastanawiałam, sądziłam, że pewnie za dużo zainteresowanych nie będzie, a przecież tylko w dwie osoby jechać to też tak jakoś za... skromnie i pewnie się okaże, że pomysł upadnie? A tu się okazało, że oprócz Darii, zainteresowane są też pozostałe "prezesy" :P i kilka kolejnych osób. Wyjazd coraz bardziej zaczyna kusić... 



W końcu w grudniu razem z Gosią decydujemy się na kupno biletów. Ale okazuje się, że to nie taka prosta sprawa, jeśli chodzi o koncert za granicą. Można kupić online, ale już zapłacić - tylko poprzez litewskie banki. I co teraz? Długie mailowanie ze sprzedawcami biletów - czy jest na to inny sposób? Powoli zaczynam tracić nadzieję, że cokolwiek się uda... No ale w końcu w którymś mailu przychodzi informacja - wysyłamy Wam fakturę - możecie zapłacić przelewem międzynarodowym. Nigdy w życiu z takim zdenerwowaniem pieniędzy nie wysyłałam! Sprawdzałam chyba z pięć razy, czy wszystko się zgadza, wszystkie cyfry, dane, kwota, kody, nie kody. No i to czekanie... Było tuż przed Nowym Rokiem, więc wszystko trwało dłużej. Jeden dzień, drugi, kolejny... Ja już pocykana, że pieniądze niby zeszły z konta, ale co, jak nie doszły, jak się okaże, że na Litwę dotarły w jakiejś pomniejszonej kwocie, bo opłaty bankowe? Gosia to już mnie wyzywała, że mam nie panikować, że wszystko na pewno będzie w porządku! I gdy dzień po moich urodzinach zobaczyłam na skrzynce maila od organizatorów to tak strasznie się stresowałam, żeby go otworzyć. SĄ! SĄ NASZE BILETY! Szybko piszę smsa: "Gonia, ryczę!!!". Już ją zdążyłam zestresować, że coś nie tak z tymi biletami, a to ze szczęścia po prostu. 

No i wtedy się zaczęło wielkie ogarnianie! Pomóc w kupnie biletów pozostałym osobom, kupić bilety na autokar i poszukać noclegu. Ogarnąć trasę z dworca do hostelu i stamtąd - do hali koncertowej. Poszukać, co można obejrzeć w Wilnie przed samym koncertem. Nagrać video dla Dimy, że jedziemy, że chcemy się spotkać. Pożyczyć walizkę i aparat. No i chyba najważniejsze - załatwić urlop! :D Wreszcie (prawie) wszystko zapięte na ostatni guzik. 

I nadszedł ten dzień: jadę do Poznania, tam razem z Doruszką wsiadamy do autokaru, a we Warszawie dosiada się reszta dziewczyn. Wilno wita nas śniegiem z deszczem, później pozostał już tylko deszcz. Krótka drzemka po podróży i lecimy na zwiedzanie, chociaż strasznie zimno. Obiad i wracamy do hostelu już się przygotować na to ważne wydarzenie. Tak w sumie do momentu aż stanęłyśmy pod halą - totalnie nie czułam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Że w końcu trafiłam na koncert Dimy - taki z prawdziwego zdarzenia. Byłam w Zielonej Górze na Festiwalu Piosenki Rosyjskiej, gdy przyjechał Dima, ale to były 3 piosenki, krótki występ i nawet spotkanie z nim ostatecznie niestety nie doszło do skutku. To były totalnie inne emocje. Do Wilna przyjechałyśmy już po więcej!

Stoimy już pod sceną, tuż przy barierkach. Tancerze wychodzą na scenę, zaczynają tańczyć do pierwszy taktów "Против правил (Protiv pravil)", zza kulis wybrzmiewa głos Dimy. Jak mi wtedy serce zaczęło walić, a w oczach pojawiły się łzy. W głowie - "O matko, jestem tu, to się naprawdę dzieje!!!". Te emocje są po prostu nie do opisania! Koncert minął bardzo szybko, za szybko. Jeśli chodzi o ulubionych artystów to chyba zawsze jest za szybko, najlepiej by było, gdyby zaśpiewał całą swoją twórczość :D Koncert się skończył, a my stoimy i czekamy. Daria w końcu dzwoni do menagera dopytać o to spotkanie z Dimą. Każe nam podnieść ręce i się pokazać, więc idziemy pod scenę jak takie dzieciaczki, które przechodzą przez pasy xD Puszcza nas przez barierki, dokładnie odliczone sześć osób z naszego Polskiego FC. Nikt więcej się nie przeciśnie, nawet gdyby chciał, bo menago dokładnie pilnuje. 

Jesteśmy za kulisami. W głowie mam tylko "O ja pierniczę, o ja pierniczę!" (chociaż było to raczej w niecenzuralnej wersji :D) Minęły może z 2 minutki i wychodzi do nas Dima. Normalnie zawał na miejscu. Nawet, gdy piszę tę relację to aż wszystko na powrót odżywa. Czego się spodziewałam przed wyjazdem odnośnie spotkania (o ile miałoby dojść do skutku)? Wielka gwiazda rosyjskiej muzyki, więc pewnie szybko zdjęcie, może jakiś autograf i pa pa, koniec spotkania. A tu... Dima totalnie uśmiechnięty, z każdym zrobił sobie po kilka zdjęć, z każdym porozmawiał, popodpisywał się gdzie trzeba, podopytywał o różne rzeczy, zgodził się na krótkie nagranie i jeszcze grupowe zdjęcie. Nie mam zielonego pojęcia, ile trwało spotkanie. Pewnie jakieś 10-15 minut! Powiem Wam, że tego nie ma jak opisać, to po prostu trzeba przeżyć. Ze swojej rozmowy z Dimą pamiętam tyle, że uchachana od ucha do ucha (i jednocześnie cholernie roztrzęsiona) powiedziałam, że strasznie się cieszę, że czekałam na to spotkanie aż 10 lat (czyli od Eurowizji 2006, kiedy to "odkryłam" Dimę (bo FPR nie wliczałam, wtedy nie dało rady z nim porozmawiać). Dima trochę taki onieśmielony tymi wszystkimi reakcjami chwycił mnie wtedy za rękę i powiedział, że mam się tak nie stresować. Zapytał ile jechałyśmy na koncert i kiedy wracamy do domów. Takie spotkanie to jest przeżycie, więc w tym momencie mój mózg się zbuntował. "Boże, wiem, jak jest "wczoraj" i "dziś" po rosyjsku. Jak, do jasnej cholery, było "jutro"???". Nie przypomniałam sobie najbanalniejszego słówka, totalne zaćmienie umysłu, więc po chwili wybrnęłam odpowiadając... "Jutro" - chociaż jakoś :D

Po spotkaniu Daria ryczy, Saszi ryczy, Aga też rozdygotana. Wychodzimy zza kulis. Ludzie którzy jeszcze zostali w hali łypią na nas - w końcu tylko nas wpuścili do Dimy. O ile koncert i spotkanie to był jeden wielki szał, w głowie miałam tysiąc myśli, serce biło o wiele szybciej, to później, gdy już siedziałyśmy w hostelu - prawie wszystkie dziewczyny już wstawiały zdjęcia z Dimą, zacieszały, to znowu płakały. A Marta? Marta siedziała jak otępiała, prawie wcale się nie odzywałam. Wkroczyłam w jakąś fazę totalnego niedowierzania, że to co się właśnie wydarzyło - było prawdziwe. Świadomość całego spotkania dotarła do mnie chyba gdzieś w drodze powrotnej do domu, a tak na full - dopiero jak było trzeba zdawać relację innym osobom. 


Против правил. Wbrew zasadom. Wbrew wszystkiemu. 
Marzenia naprawdę się spełniają! 
Czasem, jak widać, wymaga to pokonania wielu przeciwności losu. 
Ale kto powiedział, że wszystko w życiu będzie łatwe? 
Dla takich chwil naprawdę warto walczyć! :)


Opracowała: martusienka91

{ 1 komentarze... read them below or add one }

  1. Super!!!Dzięki za podzielenie się wrażeniami:) Czyli rozmawialiście po rosyjsku?

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © Strona Oficjalnego Polskiego Fan Clubu Dimy Bilana - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -