Opublikowane przez: www.bilandima.pl środa, 7 maja 2014

 Festiwal Piosenki Rosyjskiej- nasze relacje



"Niemożliwe stało się możliwym!"
Relacja Margaret.

"Na jego wizytę w Polsce czekałam bardzo długo. Musiało upłynąć dużo czasu by moje marzenie się spełniło. Przeliczając lata na miesiące, uzbiera się ich aż 50. Ale jednak moja wiara mnie nie zawiodła. Wiedziałam, że kiedyś do nas przyjedzie, ale nie spodziewałam się, że to będzie teraz - tak nagle kiedy powoli zaczynałam we wszystko wątpić. Miła niespodzianka. Baa, miła! Ogromna niespodzianka!
   O jego przybyciu do Polski dowiedziałam się od Doruszki z naszego Fan Clubu, która przysłała mi smsa - czy już czytałam ostatni wpis na forum, że Dima 25 lipca na Festiwalu Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze! To był szok, jakże pozytywny szok! Czekałam wtedy w kolejce na wyniki z egzaminu pogrążona w myślach - co będzie gdy się okaże, że nie zdałam. A kiedy dotarła do mnie ta wiadomość... Zaczęłam piszczeć z radości. Pamiętam, że ludzie stojący obok, dziwnie na mnie patrzyli, nie rozumiejąc co się stało. Zielona Góra jest masę kilometrów ode mnie, ale ja wiedziałam, że wbrew wszystkiemu - muszę tam być! Ogarnęła mnie wszechobecna radość! Zaczęłam dzwonić do wszystkich, tych większych fanów Dimy, do przyjaciół.
   I udało się! Byłam tam! Widziałam go! Słyszałam, stałam tak blisko sceny! Widziałam jak podaje dłoń Api. To było coś niesamowitego! Był tuż obok, zaledwie kilka centymetrów dalej! Dima Bilan! Ten sam, którego kiedyś podziwiałam na Eurowizji przez telewizor, nie wiedząc nawet jak ma na imię. Teraz mogę śmiało napisać - był na wyciągnięcie ręki. Nievazmoshnoe vazmoshnoe!
  Pamiętam jeszcze, że gdy to się działo, odwróciłam się do Api, gdzie za nią stał mwrussiadb z Martine i Kicią i chciałam im powiedzieć, żeby dźwignęli ten nasz plakat wyżej, by go zobaczył, ale jedyne na co mnie było stać - to było tylko spojrzenie, bo Dima pochylał się tuż obok! Nie mogłam krzyczeć! Patrzyłam tylko. Co za emocje!
   Zobaczyć swojego idola na żywo - dla każdego fana to wielkie przeżycie, dlatego życzę wszystkim innym by mogli przeżyć to co ja. Dima ma w sobie tyle pozytywnej energii, którą zaraża, że chciałoby się aby śpiewał i śpiewał, bo wtedy wydzielają się w człowieku takie pozytywne uczucia, po prostu... Chcę się żyć. Ale moja słowa i tak nie oddają tego, co wtedy się we mnie, w innych działo, tego nie da się opisać, koniecznie trzeba to przeżyć.
   W mojej głowie pozostają wspaniałe wspomnienia z tej nocy, mam nadzieję, że nie będą one pierwszymi i ostatnimi takimi wspomnieniami, a tylko pierwszymi. Teraz wierzę, że Dima przyjedzie do nas jeszcze nie raz, bo pamiętam jak bardzo był zadowolony, a zarazem zaskoczony naszym jego - miłym przyjęciem. A jak krzyczał: "Gdzie są wasze ręce?", a potem jeszcze raz: "Jeszcze, jeszcze! Chce wasze ręce jeszcze raz widzieć" - poczułam się jakbym była na jego prawdziwym koncercie, a on widzi w nas swoich prawdziwych fanów. W sumie, po części tak było.
   Żałuję tylko, że naszemu Fan Clubowi nie udało się spotkać ze swoim idolem, ale nie tracę wiary  w to, że jeszcze kiedyś nam się uda. Bo kiedyś trzeba będzie w końcu "otworzyć te wszystkie drzwi"... :)
   
   A przy okazji - chciałabym podziękować raz jeszcze osobom, które wtedy mogły tam ze mną być: Agnieszce, Patrycji, Marcie, Darii, Anecie, Martynie, Oli i Mikołajowi. Dziękuję też Ani, Angelice, Agacie, Agnieszce i Karolinie z FC za zaangażowanie w prezent dla Dimy. Fanów Bilana, którzy naprawdę kochają jego muzykę i to co robi, zapraszam do naszego Klubu, w grupie - raźniej."

   
"Marzenia się spełniają!!!"
Relacja Api.

"To wszystko jest nie do opisania. Emocje niesamowite. Kiedy Dima wszedł na scenę byłam w siódmym niebie. Nie mogłam uwierzyć, że widzę go na żywo i słyszę ten głos, nie na zdjęciach czy nagraniach lecz na żywo; że jest blisko jak na wyciągnięcie ręki, a byłam jedyną osobą do której Dima wyciągnął rękę ze sceny ( no wcześniej przeczytał napis na koszulce I <3 DIMA BILAN) . Wtedy nie wiedziałam co się dzieje, a zarazem byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Opowiadanie czy czytanie relacji z koncertu nic nie da. To trzeba przeżyć samemu. Ja chcę jeszcze raz  i teraz śmiało mogę powiedzieć, że MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ!!!"

   
"Najwspanialszy dzień w życiu"
Relacja Martusienki91.

"Mało brakowało, a nie byłoby mnie na Festiwalu Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze. Jednak przeogromnie cieszę się, że jednak mimo wszystko dotarłam tam i spędziłam bardzo miło czas ze wspaniałymi ludźmi z Fanklubu. Tak cudownie było nam razem stać pod sceną, drzeć się na całe gardło, machać flagami i śpiewać razem z Dimą. Moich wrażeń z tego dnia, a przede wszystkim wieczoru, nie są w stanie wyrazić żadne słowa. Tego po prostu nie da się opisać… Najlepiej o tym wiedzą zgromadzeni razem ze mną pod sceną fani Dimy. Może czuć troszkę niedosyt tego wieczoru ze względu na brak osobistego spotkania z Dimą i zaginionych podpisanych zdjęć, ale mimo wszystko nigdy nie będę żałowała, że byłam wtedy w Zielonej Górze. Warto było pojechać dla tych trzech piosenek (eurowizyjny skok na żywo; „Nevozmozhnoe vozmozhno” - to chyba motto specjalnie dla Nas, polskich  fanów, bo niemożliwe stało się dla nas wreszcie możliwe; „Gore zima” - jedna z moich ulubionych piosenek Dimy). 25 lipca 2010 roku jest dla mnie najwspanialszym dniem w życiu!!!"

   
"Dima! Spasiba Tebje!"
Relacja Saszy.
"Nużąca podróż niewygodnymi pociągami: Bielsko-Biała - Wrocław - Zielona Góra. Deszcz, wiatr i chłód. Chciałoby się powiedzieć 'Vieter S Morya', gdyby nie to, że wyruszyłam z górskich okolic. Ale, że 'bez niego nie widzę słońca' pojechałam. W końcu 'on jest moim numerem jeden'. 'Toska' nie mogła trwać w nieskończoność. Myślałam sobie – ty dolzhna ryadom byt! I nic to, że wszyscy wokół są na nie. Ya umirayu ot lubiv! Moje wakacje mogły by trwać zaledwie 3 dni, to wystarczyło  na poznanie fantastycznych ludzi z pasją i usłyszenie Dimy na żywo. Nevozmozhnoe vozmozhno! Możliwe, że się mylę, że to wcale nie tak, ale do końca życia będę trwała w przekonaniu, że kiedy nadchodziły 2:32 s piosenki 'Never Let You Go' Dima Bilan dostrzegł moją koszulkę 'I LOVE DIMA', zrobił zdziwiona minę i to mi, tylko mi zaśpiewał 'Baby now it's happened with us, we are dancing on broken glass, can't stand no more!'. Ci co nie byli, niech żałują, ale i mają nadzieję, że po takim wariactwie jaki odstawił funclub pod sceną Dima zechce nas jeszcze odwiedzić! Wielkie brawa także dla Pawła Sokołowa za mistrzowskie wykonanie utworu 'Dziwny Jest Ten Świat'. Bieniek, nasz człowiek, jemu też należą się brawa. Chociaż jemu to bym akurat nie 'Believe'. Dima,  'Spasiba Tebje!' :)

   
"Nadzieja umiera ostatnia";)
Relacja Doruszki.


"Był 25 czerwca 2010. Wchodzę sobie zobaczyć co tam nowego na naszym forum i... nie mogę uwierzyć. W newsach wiadomość, że Dima ma przyjechać! Co?... Niemożliwe. Pewnie i tak odwoła... Ale chwila, a może... Może jednak? Półprzytomna biorę do ręki telefon i piszę smsa do Margaret, która po chwili dzwoni do mnie, krzyczy tak, że nic nie mogę zrozumieć. "Chyba się ucieszyła"- myślę.
   Każdy kolejny dzień był wielkim oczekiwaniem i sprawdzaniem, czy aby na pewno nic się nie zmieniło. W międzyczasie napisałam do kogoś z zielonogórskiego ośrodka kultury, pytając czy to prawda, że Dima tam będzie. W odpowiedzi 2 najważniejsze słowa "to prawda"! Później nagle wiadomość, która spadła jak grom z jasnego nieba. Pani z tvp2 chce, żebyśmy wystąpili w telewizji?! Taaaka radość. Dopiero wtedy dotarło. Dopiero wtedy zrozumiałam, że spełniają się marzenia. Po czterech długich latach... Później jeszcze kilka takich drobnostek, jak np. wymyślanie prezentu, czy zakup biletu^^ No właśnie, prezent! Czapka i koszulka- jak najbardziej. Tylko co na nich napisać? Długa rozmowa z 'szefową', z której i tak nic ciekawego nie wynikło. I nagle, pod wpływem, wzbierającej na sile, głupawki, pomyślałam 'I love Poland'. Pewnie on jeszcze o tym nie wie, że kocha Polskę. Ale to nic, my mu to uświadomimy;) A co w takim razie na czapce? Nie pozostało nic innego jak tylko 'Poland loves me' ;) Co wymyśliła 'szefowa' (:D) Do tego nasza piosenka, książka, smycz i pocztówki (które, tak na marginesie, również były moim genialnym pomysłem;D). Dni upływały (w lekkim strachu czy prezent dojdzie...) szybko jak diabli. I nagle co? 24 lipca. Wsiadłam w autobus i pojechałam do Wrocławia, żeby następnego dnia wsiąść w pociąg do Zielonej Góry :) Na dworcu spotkanie z tymi, które poznałam osobiście rok temu- Margaret i Agniech. W Zielonej dotarła jeszcze martusieńka91, później APi, mwrussiadb, Kicia.DB. i Martine. Punktem odniesienia, w momencie podawania naszej lokalizacji nowo przybyłym, był ot taki sobie ładny, żółty, ale jakże pamiętny, balon 'Lotto', który ku naszemu zdziwieniu nagle zaczął się przemieszczać ;)
    Kiedy już się wszyscy odnaleźliśmy, pognaliśmy na spotkanie z ludźmi z telewizji. Na naszej drodze stanęli ochroniarze, którzy wpuścić nas tam raczej nie zamierzali. Udało się dopiero po małej interwencji i wzmiance o tym, że 'to ludzie do wywiadu'. Wtedy usłyszeliśmy jedną z tych gorszych wiadomości tego dnia: Dimy na tym nagraniu nie będzie, nie wiadomo czy spotkanie się odbędzie... Ale 'nadzieja umiera ostatnia', prawda?
Podczas kiedy 'odważne osoby', które miały coś do mikrofonu powiedzieć (czytaj: Gosia, Agnieszka i Mikołaj), poddawały się tzw. 'przypudrowywaniu noska', reszta oglądała sobie spokojnie próbę generalną festiwalu. Niesamowite uczucie- widzieć jak ci wszyscy, niby 'idealni' ludzie co chwilę się mylą;P Wtedy najbardziej spodobali mi się Chłopacy.
    Kiedy pani Beata Sadowska skończyła rozmowy z innymi rosyjskimi gwiazdami, poproszono nas. Ustawiliśmy się (po dłuższej chwili...), za nami trwała ciągle próba. Tak głośno! Matkości, w ogóle nie wiedziałam co się dzieje koło mnie i co mówi pani Beata! Z przerażeniem zastanawiałam się gdzie mam w ogóle patrzeć i jak to wyjdzie w tej telewizji! W pewnym momencie zorientowałam się, że to chyba było dopiero pierwsze, próbne podejście, bo kręcą znowu. No tak, chwilka, chwilunia i... koniec. Nie wiem co, nie wiem jak, nie wiem kiedy :) 'Ciekawe o czym rozmawiali. Obejrzę na nagraniu w domu'- stwierdziłam;p Będąc tam, na scenie rozbrzmiała znana melodia. 'Never let you go'! Moja ulubiona! Dima, niestety, nieobecny na próbie, ale przynajmniej wiadomo co zaśpiewa. Ale cóż to?! Tylko jedna?...
    Po jakimś czasie wyszliśmy z amfiteatru i poszliśmy do parku. Tam przez...no, jakiś czas, ustawialiśmy się do zdjęcia. Ba, całej sesji zdjęciowej :) Oprócz zdjęć na konkurs powstało pełno jakichś innych, dziwnych, których lepiej nie oglądać, żeby się nie przestraszyć (oj, przepraszam Was, mówię o sobie ;p). A tak bardziej serio: posiedzieliśmy, pogadaliśmy, daliśmy jakiemuś dzieciakowi flagę autorstwa APi, łapaliśmy literki, które nam uciekały... No, chyba wsio. Ach, na śmierć bym zapomniała o naszym ulubionym ochroniarzu! Ten mega pozytywny człowiek przychodził do nas 2 razy i najpierw pytał czy my w ogóle mamy bilety, a później przyszedł poprosić, żeby mu je pokazać, bo on ma ludzi wpuszczać, a nie wie jak wyglądają... Bardzo sympatyczny, już żałuję, że nie pokusiłyśmy się o wzięcie jakiegoś numeru telefonu... (dziewczyny, gdzie my miałyśmy głowy?!) ;) Później spacer w stronę ośrodka. Zaczęło padać. No tak, i diabli wzięli moje loczki... Nagle usłyszeliśmy kolejną znaną nutę. Agniech patrzy na Margaret, ta na nią, i nagle wielka radość, bo dziewczyny w pociągu ciągle mówiły, że chciałyby, żeby, oprócz ukochanego 'Never let you go', zaśpiewał 'Nevozmozhnoe vozmozhno' :):) Taaaka radość. Zaraz po tym jeszcze jedna. I w tej sposób piosenka, za którą, szczerze mówiąc, nie przepadałam, stała się jedną z ulubionych. "Gore zima', bo o niej mowa, zabrzmiała gdzieś w oddali, z playbacku niestety. (Ale i tak go kochamy ;D)
    W deszczu staliśmy pod wejściem do ZOKu, z okna wyglądał jakiś pan, który ewidentnie się z nas śmiał! Margaret pisząca smsy, w ogóle nie zorientowała się, że pan Tomasz mówi do niej i to on jest tą osobą, z którą wcześniej wymieniała jakieś maile. (Swoją drogą, przed chwilą się zorientowałam, że to właśnie on odpisał mi na tego maila 25 czerwca).
W międzyczasie tego wyczekiwania, generalnie nie wiadomo na co, które odrobinę przypominało mi jakiś strajk, tudzież manifestację (transparentów tylko brakowało...), obok nas przeszły dwie osoby. Nagle niesamowita wrzawa i 'ona miała koszulkę I LOVE DIMA, goń ją! no biegnij!' skierowane do Margaret. I w ten oto sposób dołączyła do nas dziewiąta osoba, którą była Sasza :)
    Pan Tomasz w końcu wyszedł do nas, próbował nam coś załatwić, ale powiedział, że ze spotkania raczej nici... A my z tym prezentem. Więc zawołał innego 'Dimę', który okazał się jakimś ważnym organizatorem, bo wręczał później brązowy samowar... No, w każdym razie, ten pan powiedział, że będzie się z 'naszym' Dimą widzieć i może mu przekazać ten prezent. Daliśmy też zdjęcia do podpisania, ale na cud raczej już nie liczyliśmy.
Później jeszcze trochę szlajania się po okolicach amfiteatru, zakończone ponad godzinę przed rozpoczęciem festiwalu, staniem w kolejce przed wejściem. Gdy tylko zaczęli nas wpuszczać, pobiegliśmy ile sił w nogach, zająć te wspaniałe miejsca jakimi były: druga i trzecia ławka, po prawej stronie sceny. Scena na wyciągnięcie ręki... Cudo :)
Przed rozpoczęciem transmisji były jeszcze próby klaskania i czytanie jakiegoś listu. A później już Marzena Rogalska i Mateusz Damięcki, wywołujący na scenę wykonawców konkursowych i Alina Artz, która zapowiadała gwiazdy rosyjskie.
W tym momencie mogłabym zacząć opisywać występy wszystkich, ale to chyba bezsensu. Wspomnę więc tylko, że Chłopacy brzmią o wiele, wiele lepiej na żywo, niż na filmikach video, a ognie podczas występu Magdy Femme robiły wrażenie!
    W przerwie między pierwszą i drugą częścią festiwalu, przeniosłyśmy się z Margaret na pierwszą ławkę, z niecierpliwością czekając na upragniony występ. W rękach aparaty, flagi i co jeszcze... Po ponownym wejściu na antenę- niezapomniane słowa prowadzących: '(...) największa gwiazda' (tak, tak, to o Dimie!). Nasze nagłe zerwanie się z ławek, pisk, krzyk, niesamowity aplauz, no i oczywiście... falstart ;) A właściwie to 'falstart nr 1'. Ogarnęliśmy się i usiedliśmy, podczas kiedy Alina zaczęła zapowiadać Dimę. Już, lada chwila ma wyjść takie szczęście, taka radość i... falstart nr 2;) Ale to wszystko tylko po to, żeby kilka sekund później wstać po raz trzeci, teraz już na nogach miękkich w kolanach, bo ON TAM BYŁ! Na scenę wszedł Dima Bilan! Ach, upragniona chwila, tak długo wyczekiwana! Krzyki, piski. I nagle ta świadomość jego ogromnego zdziwienia... Dima zdziwiony tym powitaniem i obecnością fanów- bezcenne :) 'Never, never let you go' mijało tak szybko... Czułam jak gdyby urywał mi się film. Świadomość wróciła w momencie, kiedy Dima poszedł do nas i wyciągnął rękę ku robiącej zdjęcia APi, która nie wiedziała co się dzieje. Oglądałam ten moment setki razy na nagraniach, wydaje się jakby ona od razu podała mu tą rękę. Ale tak wcale nie było! APi stała tam, w ciężkim szoku, a my krzyczałyśmy 'po podaj mu tą rękę!', całość dłużyła się w nieskończoność. No, przynajmniej dla nas :) Piosenka zbliżała się nieubłaganie ku końcowi, aż tu nagle 'Dobry wieczór! Miło mi Was widzieć!'. Ach, jak cudnie. Reszty oczywiście nie zrozumiałam ;p
    Później jeszcze kilka konkursowych piosenek... Szczerze mówiąc, mało co z tego pamiętam... Kolejna przerwa na reklamy i... część trzecia festiwalu! A w niej... Wrócił! Wspaniałe osiem, niezapomnianych minut ;) My, śpiewający razem z nim, jego kolejny szok, że znamy słowa, plakat twórczości Kici, przerobiony nieco później przez Agniech... Wspaniale! A później...poszedł. Oglądając filmiki z tych występów, mam dziwne wrażenie, że Mateusz Damięcki ciągle się z nas śmiał. Ba, jestem pewna! Cieeekawe dlaczego ;)
Po wszystkim zebraliśmy się migiem i pobiegliśmy przed wejście do ZOKu, gdzie zadzwoniliśmy do pana Tomasza, który po chwili wyszedł i obiecał nam, że dowie się co z tymi zdjęciami. Czekaliśmy, zrobiliśmy kilka dodatkowych, pamiątkowych zdjęć. Kiedy wrócił, dowiedzieliśmy się, że zdjęcia podpisał i zostawił w garderobie i przepadły... Powiedział, że nawet szukał w śmietniku! A przecież nie musiał... Więc jeszcze raz bardzo serdeczne podziękowania.
    Reszty historii ze zdjęciami i naszego rozczarowania opisywać raczej nie muszę... Pan Tomasz obiecał nam, że jeśli się czasem znajdą to da nam znać i je jakoś wyśle... Minęło dużo czasu, zdjęć nie ma... Ale 'nadzieja umiera ostatnia', pamiętamy :)
Wiemy też, że Dima nas widział, przekazał nam pozdrowienia. Liczymy na to, że przyjedzie jeszcze nie raz! :)
    Dodatkową atrakcją było też spotkanie na schodach Agnieszki Włodarczyk, która szła ze swoim srebrnym samowarem do samochodu. Razem z APi podbiegłyśmy do niej, prosząc o autograf. Przystanęła na chwilę, powiedziała, że tylko zejdzie z tych schodów, po czym wzięła do ręki podane kartki i długopis i nagle "ale ktoś to musi potrzymać". I tym oto sposobem przed jakieś 5minut stałam trzymając srebrny samowar :) Świetne uczucie, szkoda tylko, że zdjęcia przepadły...
    A później zrobiliśmy sobie drugą część naszego zlotu (za pierwszą uważam wcześniejsze siedzenie w parku ;D) i popijając pewien trunek, siedzieliśmy sobie na ławeczce i rozmawialiśmy. Po jakimś czasie autobus nocny i pociąg 1:55...
Teraz pozostały wspomnienia, zdjęcia i to uczucie... szczęścia? No, może jednak zadowolenia. Ale za to takiego MEGA :)
   Marzenia się spełniają!
   ...Bo niemożliwe jest możliwe ;)"

Skomentuj

- Copyright © Strona Oficjalnego Polskiego Fan Clubu Dimy Bilana - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -